THunDeR
Dołączył: 19 Gru 2005
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Śro 22:46, 02 Gru 2009 |
|
Prolog, czyli rozstawienie armii:
Krwawy świt wstawał nad Wrzosowym Wzgórzem. Artylerzyści z Nuln stojący przy swoim miedzianym dziale z niepokojem spoglądali na las naprzeciwko. Już wkrótce spomiędzy drzew miały wyłonić się pierwsze oddziały przeciwnika. Ukradkiem zerkali też w stronę mniejszego lasu, na wschód od siebie. Wiedzieli, że druga, siostrzana bateria ze Stirlandu została ukryta na jego skraju. Teraz niewidoczna, już wkrótce miała przemówić językiem ognia.
Celów nie brakowało. Naprzeciw ich własnej linii zbliżała się już Elfia Armia Obu Narodów.
Nagle odezwał się młodszy inżynier Walter Hochbauer.
-"Jeszcze rok temu to było by nie do pomyślenia!" wypowiedział na głos to, co od miesięcy było na ustach wszystkich.
-"Mroczne elfy stoją ramię w ramię ze swoimi jeszcze do niedawna znienawidzonymi kuzynami... i to przeciw komu? My - słudzy Sigmara wymieszani w jednym szeregu z kultystami bogów chaosu? Tylko życie pisze takie popieprzone scenariusze."
Tak - do niedawna to było nie do pomyślenia. Prozaiczna prawda nadal nie docierała do głów większości. Konflikty na tle wyznaniowym i ideologicznym ustąpiły szybciej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Wystarczyło rozpędzić machinę Wojny Totalnej. Uprzednio dokarmiwszy skrywaną w tysiącach zgaszonych sumień nienawiść rasową.
Wystarczył rok, by w walce o przetrwanie, a właściwie o wyniszczenie przeciwnika, dawni wrogowie zmuszeni zostali stać się przyjaciółmi. Teraz nie chodziło o różnice w poglądach. Tym razem wojna oznaczała życie lub śmierć całej rasy. A dzisiejsza bitwa miała przesądzić o losach wojny...
Mroczne pomruki na flankach nabierały na intensywności. Słudzy Nurgle'a, Slaanesha i Khorna czuli już w nozdrzach zapach krwi. Lewe skrzydło stanowiła kawaleria Maruderów - potwornych i nieustraszonych wojowników, teraz wskazujących gesty pogardy w stronę wrogiej linii. Nad nimi unosili się na swoich dziwacznych, latających dyskach dwaj Synowie Mrocznych Potęg - bohaterowie dziesiątek bitew na Pustkowiach Chaosu, teraz podjudzający swoich wojowników do jeszcze większej rządzy krwi.
Zaraz za nimi stali nieobliczalni rajtarzy, pozostawieni na skrzydle jako bliskie wsparcie ogniowe. Dalej na prawo, zaraz za artylerią z Nuln rozwinęła swe szyki Stirlandzka piechota. Dziesiątki wojowników klęczało przed generałem-kapłanem w - dla wielu ostatniej - modlitwie. Piki, miecze oraz muszkiety spoczywały jeszcze w dłoniach, w ostatniej chwili spokoju przed krwawą robotą.
Kontrastem do Imperialnych był kolejny oddział Maruderów, tym razem pieszych, prowadzonych do boju przez nienaturalnie powykręcanego Czerownego Maga. Ten nie błogosławił. Stał nieco z dala mrucząc coś do siebie niezrozumiale. Spod jego kaptura od czasu do czasu błyskały kolorowe światła.
Za nimi był już tylko las. Mały gaj z potworną niespodzianką.
Już wczoraj w nocy za lasem ukryty został parowy czołg o kretyńskiej nazwie "Krążownik Cierpienia" (zwany przez żołnierzy "Kastetem Cesarza", od kształtu poszycia i pięknych, grawerowanych liter "K" i "C" na burtach).
Wraz z nim za las przekradła się najstraszliwsza siła, jaką w polu mógł napotkać jakikolwiek generał. Rycerze Chaosu. Mroczni, potężni, wzbudzający panikę we wrogich oddziałach na sam swój widok. Elfy nie wiedziały że Rycerze tam są. Tym bardziej nie spodziewały się aż dwóch straszliwych kontyngentów. W zamyśle prawa flanka miała zmieść przeciwnika jednym, błyskawicznym, pancernym uderzeniem. Połamać kości i zgnieść głowy pod kopytami mrocznych wierzchowców, ugotować żywcem w obłokach śmiercionośnej pary i zmiażdżyć pod kołami kół. Dodatkowo prawą flankę wspierała nieczysta siła Mrocznych Potęg pod postacią bitewnej kaplicy, przytaszczonej przez sługi potężnych Rycerzy Mroku. Niedobitków mieli wystrzelać ukryci w gaju leśnicy, uciekających miały dopaść Mroczne Ogary wyspecjalizowane w dopadaniu i rozszarpywaniu tych, którzy postanowili ratować się ucieczką.
Elfom na prawej flance postanowiono nie dać szans. W zamyśle bitwa miała być krótka, nierówna i okupiona głównie elfią krwią.
Jakże naiwni byliśmy... jak krótkowzroczni wierząc że Starsza Rasa nie zgotuje nam równie piekielnej niespodzianki...
Już pierwsze minuty starcia pokazały, że nie walczymy z zielonoskórymi prymitywami z gór, czy bezmózgimi umarlakami z bagien. Już pierwsze uderzenie pokazało że stoimy naprzeciw wojownikom, którzy plamili to pole krwią przeciwników, zanim jakikolwiek człowiek postawił tu nogę po raz pierwszy.
Jakże naiwni byliśmy...
|
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez THunDeR dnia Czw 22:41, 03 Gru 2009, w całości zmieniany 6 razy
|
|