AlbaN
|
Wysłany:
Czw 22:46, 14 Wrz 2006 Temat postu: Rudigerd |
|
Sylwetka
Wysoki potężnie zbudowany meżczyzna, o bladej cerze i zakolach. Ubiera sie w prostą koszule, zielone spodnie, buty podróznika oraz znoszony zszarzały płaszcz. Od niedawna zakół sie w stal. Chodzi w kurcie skórzanej na ktora nałożoną ma odczyszczoną kolczug, do której dopioł płytowe naramienniki. Głowe chroni hełm typu Barbuta.
Wiek: 23 Lata
Wzrost: 178 Cm
Waga: 83 Kg
Kolor oczu: Zielone
Kolor włosów: Brązowe
Prawdziwa historia Rudiego zaczyna się gdy miał on 7 lat. Był to jeden z cieplejszych wieczorów wiosny. Podróżował on wtedy waz z rodziną w stronę Middenheim, kiedy to na jadącą przez las karocę napadł oddział zwierzoludzi. Zaczęła się walka, huk strzałów broni palnej, brzęk broni. Wybuchło wielkie zamieszanie, konie zaczęły się płoszyć, ludzie krzyczeć a Rudi płakać. Matka kazała mu biec za drzewo i siedzieć jak najciszej, tak aby nikt go nie usłyszał, ani nie zobaczył. Lecz młody Rudigierd patrząc przez łzy zaczął biec głęboko w las, nie oglądając się za siebie. Chciał się znaleźć jak najdalej od walki, od ryku mutantów, w ciszy. Kiedy przestał słyszeć bicie własnego serca i nieco się uspokoił, nastała jego upragniona "cisza", szum lasu, odgłosy ptaków. Przerażony byciem samemu w głuszy zaczął rozpaczać. Łamiącym się głosem, przez łzy wołał mamę, tatę, lecz nikt mu nie odpowiadał. Robiło się coraz ciemniej, zapadł zmrok, lecz niebo pokrywało się mnóstwem migoczących gwiazd. Rudi zasmarkany i łkający usiadł na pieńku i począł po cichu płakać. Był głodny i wyczerpany. W pewnym momencie usłyszał dźwięk łamanej gałązki - tak jakby coś zbliżało się w jego kierunku, skulił się lecz tak aby widzieć co zmierza w jego kierunku. Było ciemno, nic nie zauważył ani nie usłyszał, kiedy dwie postacie zbliżyły się do niego. Zaczął szlochać, ze strachu. W tym momencie poczuł rękę na swoim ramieniu, zacisnął silne oczy, skuli się i uczony zaczął modlić się do Sigmara - myślał ze zaraz umrze. Lecz zauważył ze uścisk nie zgniata mu barku lecz, jest dziwny, taki ciepły i przyjacielski. Gdy zdobył się na odwagę i odwrócił głowę zobaczył twarze dwóch postaci, oświetlone światłem gwiazd i księżyca. Były to elfy. Rudi momentalnie się uspokoił, i patrzył z zachwytem na piękne twarze nieznajomych. Nie bał się ich, wręcz przeciwnie darzył ich sympatia. "witaj mały człowieku" odezwał się jeden z nich, "krzyczałeś tak głośno, ze zwabiłbyś niejednego potwora żyjącego w tym lesie. Proszę zjedz to" podał mu kawałek pieczywa i wodę. Rudi podziękował i zjadł ze smakiem. Gdy pojadł, zrobił się senny, lecz elf kazał mu się szykować, gdyż miał zostać zabrany w bezpieczne miejsce. Ruszyli w las, młody chłopak trzymał nerwowo Elfa za rękę, tak aby ten go przypadkiem nie pusicł. Szli i szli a Rudiemu droga się dłużyła, już prawie nie mógł stawiać kroków aż wreszcie się odważył "Nie mogę już dalej iść. Nie mam siły i zaraz zasnę na stojąco" wyszeptał. Elfy zwróciły na niego wzrok. Małemu wydawało się ze mierzą go surowo. "W takim razie cie poniesiemy" powiedział drugi Elf, i wręczył swojemu kompanowi cześć ekwipunku. Wziął małego na plecy i ruszyli dalej w drogę. Elf był silny jak na swą szczupła budowę, szedł równym krokiem, tak równym ze od kołysania Rudi po chwili zasnął...
Obudziły go promienie słońca padające mu na twarz. Wstając się myślał ze to tylko zły sen, ze zaraz przyjdzie jego niania i spotka się z rodzicami. Lecz gdy otworzył oczy jego nadzieja znikła. Zobaczył ze leży na posłaniu z liści, przykryty kocami. Słonce przebijające się przez korony drzew oświetlało całe jego legowisko. Dookoła nie było nikogo. Tylko jakieś lekko tlące się ognisko, jakieś tobołki, worki. Wygrzebał się z kocy. Rozglądał się w poszukiwaniu Elfów które wczoraj go znalazły. [...]
6 Dni od wydarzenia w lesie elfy zaprowadziły chłopaka do niedużej wioski niedaleko Delberz. Zostawiły go kobiecie o imieniu Elise, która Rudi nazywał ciocią. Była to kobieta koło 40, zielarka, wdowa po Łowczym Albercie który zginął podczas walki z dziwnymi potworami wewnątrz lasu. Elise i Albert bardzo dobrze znali Elfami, gdyż od dawna im pomagali w walce z "Potworami lasów", zapewniali im pożywienie i lekarstwa. [...]
Wiosną 2515 ciocia Elise zapada na dziwną chorobę, w wyniku której umiera z wycieńczenia. Do wioski zagląda często przyjaciel Rudiego, Dieter, którego poznał kilka dni po przybyciu do wioski. Dieter był banitą, z wyboru. Bardzo cieszyły go napady na karawany w rejonie Gór Środkowych. To on wciągnął Rudigierda w życie banity. Młody chłopak szybko złapał o co idzie, poznał herszta Leopolda oraz jego syna Pietera, oraz resztę kopani. Zaczął napadać wraz z nimi, rabować. Był bezwzględny w tym co robił ale, często sumienie podpowiadało mu ze robi złe. Swoimi zasługami spodobał się Leopoldowi, który poświęcał mu więcej czasu niż Pieterowi. W Pieter zaś wrzał ze zazdrości. Krytykował wszytko co Rudigierd mówił.
Jaka jest jego pozycja społeczna?
- Pochodzi ze Wsi wiec uwazany jest za Plebsa, lecz jego prawdziwe korzenie sięgaja szlachty.
Kim był Bohater, zanim stał się poszukiwaczem przygód?
- Rabusiem, podczas inwazji doszlo do rozłamu i maskary grupy banitów.
Dlaczego wyruszył na szlak?
- Nie miał sie do kogo zwrócic, uciekał przed inwazją Chaosu, scigał go odłam banitów.
Czy jest religijny?
- Najmocniej wierzy w Sigmara, nie przepada za Ulrykiem. Reszte bogów tak jak prosci ludzie.
Kim są jego przyjaciele i wrogowie?
- Przeyjaciele - takowych nie ma
- Drużyna - ma rózne o nich mniemanie, ale ich lubi i szanuje.
- Pieter i banici czarnej klingi- wróg nr. 1
Co lubi czego nie lubi ?
- Lubi dobrze wykonana broń, lekką ale wytrzymała zbroje, ładne przedmioty.
- Obawia się magicznych przedmiotów, gdyz nie zna ich natury.
- Lubi sie napic, posłuchac opowiesci, zabawic.
- Intryguje go walka bronią, nie bezmyslna- na żywoił, tylko przemyslana i techniczna.
- Lubi ryzyko, ale zna swoje granice.
- Ma słabość do młodych pięknie ubranych kobiet.
Czy Bohater komuś służy?
- Samemu sobie
- Całym sercem jest zwiazany ze sprawami drużyny.
Łączna ilość przyznanych PD: 50 (30+20)
z resztą czekam na dokończenie historii :) - SkerboL |
|