Autor |
Wiadomość |
ZoR-G
|
Wysłany:
Nie 12:10, 28 Cze 2009 Temat postu: |
|
23- 29 Nachgeheim 2522 KI
Po powrocie do Miasta Białego wilka, pierwsze kroki skierowaliśmy do świątyni Shali żeby oddać Gretszen pod czułą opiekę kapłanek. Mam nadzieje że wydobrzeje. Potem pośpiesznie udaliśmy się do świątyni Urlyka. Oddaliśmy Mosiężny Czerep. Wszystko wyglądało w porządku, już myśleliśmy że odpoczniemy po nie dospanych nocach. Gdy nagle nie wiadomo dlaczego... ciężko mi to opisać... Ojciec Odo pod wpływem jakiejś potężnej mocy zmienił się w Pomiot Chaosu... ale jak... Bez odpoczynku, bez chwili wytchnienia... Czyżby Sigmar sprawdzał moją wiarę jeśli tak... Nie poddam się zbyt wiele straciłem i zbyt wiele przeszedłem żeby zginąć tutaj... Dzieki wspólnej sile pokonaliśmy Pomiot ale to nie koniec koszmaru, po świątyni zaczęły biegać mutanty, mimo że jeszcze miały umysł człowieka, nie mieliśmy wyboru, ich dusze zostały skażone nasieniem chaosu, a jako Wyznawca Sigmara i ten który przestrzega jego praw mam obowiązek zniszczyć i wyplenić każde ziarno Chaosu.
Okazało się że ktoś zatruł wodę w świątyni, sprawy zaczęły przybierać nieciekawych obrotów. Dostaliśmy zlecenie od Arcykapłana Klausa Liebnitza - znalezienie sprawców zakażenia wody.
Bez odpoczynku wyruszyliśmy. Naszym celem było znalezienie studni w okolicy, takową znaleźliśmy przy niej spotkaliśmy Panów z Ordo Fidelis tajnej organizacji łowców czarownic w Middenchime. Trudno tak uprzejmym panom nie udzielić kilku informacji... ehh... po ustaleniu kilku faktów doszliśmy do wniosku ze będziemy działać wspólnie... mam nadzieje ze nie skończę za to na stosie. Mimo że nie powinienem się obawiać wyznawców Sigmara - ale są wyznawcy i są wyznawcy jedni od drugich różnią się tym że jedni są fanatykami a drudzy są porostu wyznawcami. Plan był następujący. Rozdzielamy się Panowie z OF pilnują jednej cześć miasta a my pilnujemy druga. Podzieliliśmy się na grupy, Rudi z Dekmarem, ja i Eghard. Po dłuższej chwili czekania i zbyt celnym strzale Egharda dorwaliśmy człowieka którego szukaliśmy, niestety zmarł , a my zdobyliśmy od niego proszek, najprawdopodobniej był to spaczeń. Na jego ręce widniał znak złowrogich sił chaosu tym razem był to Pan przemiany, Władca mutacji - Tzeentch'a. Po odkryciu tego znaleziska spotkaliśmy się z OF i ustaliliśmy co dalej. Następną częścią planu była eliminacja tych heretyków.
Dotarliśmy do Opuszczonego budynku, i znaleźliśmy siedlisko heretyków, W moich ustach niosłem słowa Sigmara mimo że ich było więcej i byli wspierani przez demoniczną magie i demona dzięki taktyce, sprytowi, i silnej wierze udało się ich pokonać.
Wszystko zaczęło się układać się coraz lepiej, heretycy zostali wytępieni, może nie na zawsze ale na chwile, Beczka z spaczeniem wraz z demoniczna księgą została zabezpieczona. Już myśleliśmy że odpoczniemy gdy... miasto oszalało... jakby mroczni bogowie zesłali na nią zarazę - mimo naszych starań, mimo włożonych wysiłków i wzniesionych modlitw do naszych patronów nie udało się powstrzymać fali mutacji... nawet dzieci nie były bezpieczne... a motłoch jak to motłoch każdego oskarżyć byle żeby ocalić własna skórę - mali tchórze. Ale to nie koniec niespodzianek. Zostaliśmy aresztowani i wtrąceni do lochów, na szczęście przybył Arcykapłan Ulryka, jednak i on mimo tego że tyle zrobiliśmy dla niego wtrącił nas do świątynnej celi wraz z jednym z łowców czarownic. Kończył nam się czas, jak i miastu - Głównym celem teraz było wydostać się z Światyni Ulryka i znaleźć Azyl w świątyni Sigmara. Nie było to prosta ale się udało. Tajnym przejściem dostaliś my się do świątyni Sigmara gdzie poznaliśmy Arcykanonika Werner Stolz gdzie dowiedzieliśmy się o nadchodzącym procesie na "Imie łowcy czarownic" a także o konsekwencjach które mogą sprowadzić oskarżenia Światyni Sigmara o herezje. Nie możemy do tego dopuścić musimy znaleźć dowody niewinności OF inaczej wybuchnie wojna domowa.
Po usłyszeniu tych potwornych wiadomosci poszliśmy spać nic nie zrobimy gdy jesteśmy wykończeni.
Dzięki niech będą Sigmarowi za chwile odpoczynku. Po tylu dniach bez porządnego wypoczynku i posiłku. Nareszcie... po zjedzeniu tej przepysznej strawy... położyłem się na łuzko... i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Przyznane PD: 15 - SkerboL |
|
|
ZoR-G
|
Wysłany:
Wto 21:35, 09 Cze 2009 Temat postu: |
|
23- 29 Nachgeheim 2522 KI
To były długie 6 dni jednak to jeszcze nie koniec. Droga do Lasu Drakwald nie była spokojna. Spotkaliśmy pewną kobietę Luize... która była tak podobna do Klary. Ocaliliśmy ją z łap zielonoskórych, Poprosiła nas o odprowadzenie jej do Miasta, jednak nasza misja uniemożliwiła nam pomoc tej kobiecie. Po 3 dniach dotarliśmy na miejsce, Sigmarze dodaj mi sił. Była ciemna noc, nie wiem gdzie byliśmy, dzięki wizjom ojca Odo dotarliśmy do celu, polana... na szczycie polany... kapliczka poświęcona bogom chaosu... i .... Potwór... pół byk pół człowiek, masywny, olbrzymi kroczył wokół kapliczki. Tylko dzięki sprytowi, magi Ulryka i szczęściu zesłanego na nas przez samego Ulryka i Sigmara udało nam się pokonać Potwora. Jednak przez walkę jeden z naszych towarzyszy uległ żądzy krwi jaką wlał do jego serca sam bug krwi Khorn. Na szczęście udało nam się
powstrzymać naszego przyjaciela i uspokoić jego żądze. Weszliśmy do Katakumb. Cicho... ciemno... smród krwi... zgnilizny. Sekundy zaczęły się wydłużać... minuty ciągły się w nieskończoność... Martwe ciała zaczęły nas atakować... obdarte ze skóry... na Sigmara jaka moc potrafi przywrócić do życia te umęczone dusze. Ruszyliśmy dalej... Fontanna ku czci Khorna z której lała się... krew... krew która sprawiała że każda zamknięta kiedyś rana otwierała się na nowo, raniła nas ale mimo tych przeszkód brnęliśmy dalej umęczeni, nareszcie grobowiec Wojownika chaosu, i CZEREP. Wyszliśmy z katakumb, z artefaktem. Teraz tylko dostać się do miasta Białego wilka. Jednak Artefakt nie dawał za wygraną, wola kolejnego towarzysza została złamana. Na szczęście zanim zrobił coś czego by żałował do końca życia udało się nam go ogłuszyć. Jednak czaszka dalej nie dawała za wygraną. Mimo naszych ciągłych wysiłków artefakt ciągle nam się wymykał, jakby sam żył. Jednak jechaliśmy dalej i nie była to ostatnia z niespodzianek jaką ten przeklęty las miał nam do zaoferowania, Bestie Chaosu, zaatakowały nas ze wszystkich stron, inaczej niż ostatnio odważyłem się i zaatakowałem, wszyscy zaatakowaliśmy, z siłą w sercach którą dawał nam Sigmar. Jednak bestii było zbyt dużo walczyliśmy dalej, jednak Młotodzierżca zesłał nam pomoc, Mathias Hoffer, Jakob Bauer i Ulrich Fisher. Dzieki nim udało nam się odeprzeć Bestie i wrócić spokojnie do Middenheim, jednak nie bez strat - Gretszen doznała poważnych ran niech Sigmar ma ją w opiece.
C.D.N
Przyznane PD: 10 - SkerboL |
|
|
ZoR-G
|
Wysłany:
Wto 19:44, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
23 Nachgeheim 2522 KI
Minął miesiąc od Spotkania Skavenów w kanałach pod Miastem Białego Wilka. Miesiąc na wylizaniu ran i odpoczynku. Udowodniliśmy swoją niewinność u kapitana straży. Załatwialismy swoje sprawy relaksując sie, szlifujac swoje umiejętności. Po pewnym czasie zostaliśmy wezwani do Klausa Liebnitza wysoko postawionego kapłana Urlyka. Zlecił nam odzyskanie z lasu Drakwald relikwii chaosu. Drakwald, tylko nie to przeklete miejsce gdzie straciłem Klare. Niemogłem sie zdecydować czy mam dołączyc do wyprawy, kapłan zapewniał że wyprawa z Miasta zlikwidowała zagrożenie, ale ja go słuchałem. W światyni Sigmara podiąłem decyzje ze pujdę z moimi towarzyszami. Śmierć matki, ojca i mojej ukochanej... nie, to nie może sie powtórzyc. Nie, gdy znalazłem nowych przyjaciół. Tym razem nie stchórzę, stawie czoło wyzwaniu. Udowodnie że jestem godny uwagi mojego boga... Sigmarze spogladaj na mnie... Matko, ojcze i ty Klaro mam nowych przyjaciół i niepozwole żeby wasz los był też ich, oddam za nich życie jeśli bedzie trzeba...
Powiadomiłem towarzyszy o moim postanowieniu. Na nastepny dzien spotkaliśmy sie z ojcem Odo, niewidomym kapłanem Urlyka i wyruszylismy do lasu Drakwald...
Przyznane PD: 5 - SkerboL |
|
|
ZoR-G
|
Wysłany:
Wto 19:00, 14 Lis 2006 Temat postu: Berthold - Dziennik... |
|
22 Vorgeheim 2522 KI
W drodze do Miasta Białego Wilka, wraz z moim towarzyszem napotkaliśmy karawanę, nie wiem jednak skąd jechali. Dołączyliśmy się do nich, żeby było bezpieczniej, jednak jechanie z nimi czy bez nich nie robiło większego znaczenia. Zimno, deszcz i zmęczenie dawały się ludziom we znaki, na dodatek "Babunia" - tak ją nazywali, odeszła. Czuwaj Sigmarze nad jej duszą. Po ciężkiej i nieprzespanej nocy dotarliśmy do Middenheim.
23 Vorgeheim 2522 KI
Dotarliśmy do miasta Middenheim. Wraz z towarzyszami udaliśmy się do świątyni sigmara, moi towarzysze mieli cos oddać kapłanowi jednak nie obdarzyli mnie zaufaniem co to było. Poinformowaliśmy Kapitana Shultzman o zbliżającej się Sforze Bestii Chaosu, już mięliśmy wychodzić na odpoczynek gdy dowiedzieliśmy się o Śmierci Ojca Mortena. Dziwne podejrzenie padło na nas i na mnie co mnie trochę zdziwiło gdyż dopiero przybyłem do miasta. Kapitan nakazał nam udowodnienie naszej niewinności przez śledztwo.
Dotarliśmy do Pokoju zamordowanego Kapłana i przeszukaliśmy pomieszczenie znajdując - zatrutą strzałkę z nieznana substancja i odciśnięty rękopis który zatrzymaliśmy. Dzięki pomocy tropiciela dowiedzieliśmy sie zaskakującej rzeczy ze mordercami mogą być "Gryzoń wielkości dziecka" co jest niemożliwe.
Odwiedziliśmy uczonego gnoma który powiązał truciznę z spaczeniem a znalezione ślady z tajemnicza rasą "Szczuro ludzi". Na końcu tego dnia moja wymiana zdań z moimi towarzyszami przyniosła jedynie kłótnie.
Mimo tego ze sytuacja miedzy moimi towarzyszami a mną jest napięta jednak uważam ze sprawa zabójstwa i kradzieży "Relikwia Sigmara" jest strasznie zagmatwana, nie wiem komu mam ufać ani w co wierzyć, Spaczeń ?? Szczuro Ludzie ?? Sigmarze dodaj mi sił.
24-25 Vorgeheim 2522 KI
Następnego dnia atmosfera w drużynie była dużo lepsza zaczęliśmy rozmawiać żartować nawet Gretchen i Eckhardt poprosili mnie o to żebym ich czytać i pisać nauczył, zaczęliśmy się zastanawiać nad zabójstwami. Dotarliśmy do miejsc w których doszło do morderstw. Wywnioskowaliśmy ze dwie śmierci były przypadkowe być może ktoś chciał zataić swoja obecność, natomiast dwie były zaplanowane "śmierć ojca Mortena" i "Jednego członka z Fanatycznej organizacji Sigmara działającej w mieście"
Będąc w trakcie śledztwa natknęliśmy się na tajemniczego mężczyznę który coś od nas chciał, po dłuższych nieprzyjemnych perypetiach postanowiliśmy połączyć siły i odkryć prawdę morderstw w Middenheim.
Tropy zaprowadziły nas w ubogą dzielnice miasta - tam znaleźliśmy dobrze zamaskowana kratę ściekową a w ściekach mnóstwo śladów "Szczuroludzi" którzy zwą się Skavenami - czyżby gnom miał racje ?? Wraz z towarzyszami przygotowujemy się żeby zwiedzić kanały miasta - Sigmarze czuwaj nad nami...
26 Vorgeheim 2522 KI
Od Straży miejskiej uzyskaliśmy pomoc w postaci dwojga ludzi. Od krasnoludów uzyskaliśmy ... nic. Co mnie za bardzo nie zdziwiło.
Czas nadszedł zeszliśmy do labiryntu korytarzy... zeszliśmy do kanałów. Smród od razu dał po sobie poznać... nie myślałem czysto moje myśli były przesiąknięte odorem odchodów i innego plugastwa. Wszyscy się bali... każdy głośniejszy odgłos od razu zwracał naszą uwagę... strach, smród, wrażenie że ktoś nas obserwuje podnosiło napięcie w drużynie... Istny chaos, zaatakował nas szczur wielkości psa... Co tu się na Sigmara dzieje... Nigdy nie przepuszczałem... nie nigdy nie byłem przygotowany na coś takiego... Panika strach... Widać że nie możemy się ogarnąć w tym wszystkim trudniej w to co widzimy... Odnajdujemy w końcu tajny tunel... I jednak opowieści i tezy odnajdują źródło... Skaveni istnieją widzę je mogę poczuć ich, smród ich zepsucie, ich zarazę, ich sztuczki... Doszło do walki... Teraz niema odwrotu... musimy walczyć... musze walczyć o swoje życie... W imię Sigmara... Nie jest jednak łatwo mimo ze to małe zwierzęta... ba pomioty chaosu... Stworzenia stworzone przez jakaś fanatyczną siłę o której nic nie wiem.. Co ja tu robię. Walka z nimi nie jest łatwa... może to brak doświadczenia... Walczyliśmy dzielnie stałem na przeciw jednego ... Walczyłem z nim... Walczyłem z innym... Wtem pojawił się kolejny wyglądał na mocniejszego od całej reszty... Napięcie chęć zniszczenia zła, triumf dobra nad złem, Udowodnienie coś sobie, zaszarżowałem z wiarą w sercu z nadzieją w duchu... On... To było zbyt silne... Jego miecz kilka cieć... Moja krew.... MOJA KREW... a potem tylko ciemność.
Przyznane PD: 15 - SkerboL |
|
|