SkerboL
|
Wysłany:
Sob 14:16, 23 Gru 2006 Temat postu: |
|
Skąd pochodzi?
Neverwinter
Czy ma rodzinę?
ojciec Theriasz- bibliotekarz w Neverwinter. Matka nie żyje. Brak rodzeństwa.
Jaka jest jego pozycja społeczna?
mieszczain
Kim był Bohater, zanim stał się poszukiwaczem przygód?
student kolegium magii w Suzail
Dlaczego wyruszył na szlak?
Demeter (...) Dlaczego zostawiła mnie pewnego dnia bez słowa?
(...) nie chciałem wracać do domu, nie umiałbym tam już normalnie żyć. Wielokrotnie odwiedzałem ojca, ale nie potrafiłem już tam zagrzać miejsca. Tułałem się po Wybrzeżu Mieczy oczekując na znak. Na pojawienie się kogoś kto znów odmieni moje życie.
Czy jest religijny?
Oddaje hołd jednej tylko bogini - Mystrze.
Kim są jego przyjaciele i wrogowie?
kiedyś jedynymi przyjaciółmi byli Marwin i Lares -studenci kolegium magii w Suzail.
obecnie nie posiada wrogów.
Czy Bohater ma jakieś ulubione przedmioty?
Medalion z podobizną matki.
Magiczna Czaszka, której tajemnice chciałby poznać.
Pióra po martwym chowańcu.
Czy Bohater komuś służy?
Obecnie dąży do tego by to jemu służono.
Czy kogoś kocha lub nienawidzi?
Jedyną osobą którą kochał, była El'Alaina, jego matka. Kiedyś wydawało mu się, że kochał również Demeter (kobietę, nie kruka), lecz dziś już nie jest tego taki pewien.
Nienawidzi klasy kapłańskiej, gdyż obwinia ich za śmierć matki. |
|
SkerboL
|
Wysłany:
Śro 0:53, 06 Gru 2006 Temat postu: Aramil |
|
W pomieszczeniu panuje półmrok. Delikatny płomień świecy tańczy w rytm wiatru, który wdarł się tu przez niedomknięte okno. Na parapecie siedzi kruk o żółtym oku i spogląda na postać siedzącą przy biurku. Wątła humanoidalna sylwetka porusza miarowo dłonią w której trzyma pióro. Otwarte stronice księgi ukazują białe kartki z drobnymi plamami, zaś pismo staranne i zdobione, z każdą nową literą nabiera aury tajemniczości i niesamowitości:
Nazywam się Aramil. Pochodzę z Neverwinter. Mieszkałem tam wraz z moja matka, El’Alainą, oraz ojcem, Theriaszem. Ojciec pracował w bibliotece. Matka zajmowała się domem oraz moim wychowaniem, kiedy byłem młodszy zabierała mnie na długie spacery po okolicy, opowiadała mi także o rożnych magicznych stworzeniach mieszkających w pobliskim lesie. Była najwspanialszą elfką na Aber Toril.
Ojciec nauczył mnie czytać, dzięki czemu mogłem mu pomagać w bibliotece, gdzie spędzałem sporo wolnego czasu nad książkami. Te wkrótce stały się moja pasja. Uwielbiałem i nadal uwielbiam czytać o herosach, magicznych stworzeniach, dalekich krainach, bóstwach i magii. Magia strasznie mnie zafascynowała. Wyszukiwałem wszystkie dzieła dotyczące czarów. Przeczytałem wtedy także historie Mystry, Bogini, której kilka lat później zdecydowałem się służyć.
Mimo starań nie udało mi się dostać do szkoły dla magów w Suzail. Według starszych czarodziejów byłem zbyt młody, aby rozpocząć naukę. Sam jednak wiem, iż ówczesny rektor strasznym rasistą był… a czymże dla niego jest taki… półelf? Załamałem się z powodu ich decyzji.
Wkrótce jednak przez przypadek wpadł w moje ręce stary zakurzony wolumin. Był oprawiony w czarna okładkę, zdobioną zlotem. Okazało się, że jest to księga czarów zawierająca wszystkie podstawowe sztuczki magiczne. Nic nikomu nie mówiąc zabrałem ją do domu. Postanowiłem zgłębić wiedzę w niej zawartą. Początkowo dziwne symbole wydawały mi się niezrozumiałe. Studiując dzieła poświecone magii, znaki układały się w czytelne wersy. Po kilku miesiącach wreszcie się udało. Wyczarowałem niewielkie źródło światła, wielkości płomienia świecy. Było to dla mnie wielkie osiągnięcie. Od tego momentu nauka poszła mi zdecydowanie szybciej. W niecałe trzy miesiące opanowałem wszystkie sztuczki magiczne. Rodzice byli bardzo zdumieniu moimi umiejętnościami, które w końcu wyszły na jaw. Uznali je za wyjątkowy dar i dzięki oszczędnościom ojca dostałem się do szkoły.
Byłem jedynym mieszańcem wśród młodych adeptów, przez co miałem trudności z nawiązaniem znajomości. Moimi pierwszymi a zarazem jedynymi przyjaciółmi byli, Marwin i Lares. Tak samo jak mnie, nie odpowiadały im ograniczenia narzucane przez szkole oraz jej rygor. Marwin został wyrzucony pod dwóch latach nauki, ponieważ obraził jednego z nauczycieli, który zwykł drwić z niego.
Opanowawszy podstawy opuściłem szkołę nie mogąc znieść reguł w niej panujących oraz zaduchu miejskiego stolicy. Nie wspominając o władzach uniwersytetu, które takich jak ja traktowały z lekką pogardą i wyższością. Nigdy więcej nie spotkałem już przyjaciół. Sam nie wiem czy poznałbym ich, mijając się na gościńcu.
Wróciłem do rodzinnego miasta, nie wiedząc jeszcze jak cenny kawałek swojego serca niebawem miałem utracić. Moja kochana El’Alaina była bardzo chora. Kapłani powiadają, że akt wskrzeszenia nie jest zależny od woli bogów, lecz od spisanego przedwiecznie Fatum. Niechaj Baator pochłonie to ich Fatum! Długo nie mogłem pogodzić się z myślą, że jej przeznaczeniem była śmierć. To był straszny cios dla mnie jak i dla mojego ojca, który zamknął się w sobie od tego zdarzenia. Często odwiedzałem jej grób na pobliskim cmentarzu. Zawsze wyczuwałem tam jakąś niespokojną aurę, wtedy jeszcze jej nie rozumiałem.
Kiedy ból i rozgoryczenie zostały stłumione, zacząłem rozglądać się za dziewczętami. Wydaje mi się jednak, że nie szukałem kobiety, będącej mą życiową wybranką, lecz taką która przypomni mi o matce. Wtedy pojawiła się ona…
Owa nieznajoma nazywała się Demeter i była doskonała... Zarówno jako kobieta, jak i nauczycielka. Ruszyłem wraz z nią, może rzuciła na mnie urok, może byłem nią zafascynowany. Nie pytałem o jej pochodzenie. Była tak tajemnicza, ale zarazem tak bliska memu sercu. Uczyła mnie wielu rzeczy... uczyła dyscypliny, magii. Ona pokazała czym jest potęga, nauczyła mnie wiele... i chyba ją kochałem... Była nie tylko wcieleniem ideałów zmarłej matki. Wierzyłem, że jest wcieleniem samej Mystry.
Wiele nie rozumiałem, Demeter nie mówiła za dużo, wiem że pasjonowała się sztuką kontrolowania umysłu. Dlaczego zostawiła mnie pewnego dnia bez słowa? Czy byłem dla niej marionetką? Może to próba i jeszcze się zjawi? Może nie okazałem się godny?
Tak minęły lata, nie chciałem wracać do domu, nie umiałbym tam już normalnie żyć. Wielokrotnie odwiedzałem ojca, ale nie potrafiłem już tam zagrzać miejsca. Tułałem się po Wybrzeżu Mieczy oczekując na znak. Na pojawienie się kogoś kto znów odmieni moje życie.
Los chciał, że pewnego dnia znalazłem się na szlaku wiodącym do Nashkel… ale reszta to już zupełnie inna historia ;)
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wszelkie osoby i zdarzenia pozostawiam do dyspozycji Mistrza Gry. Jestem otwarty na propozycje nawiązania do wątków z przeszłości lub wprowadzania postaci tu opisanych do bieżących kampanii. |
|