Autor Wiadomość
ZoR-G
PostWysłany: Wto 20:09, 19 Gru 2006   Temat postu:

Skąd pochodzi?

Wioska rybacka, Ostland.

Czy ma rodzinę?

Nie, Ojciec zginoł z rąk zwierzoludzi, matka zmarła.

Jaka jest jego pozycja społeczna?

Przez nielicznych rozpoznawany w Mieście Białego Wilka.

Kim był Bohater, zanim stałsię poszukiwaczem przygód?

Uczniem w kościele Sigmara, pomocnikiem w grupie śmiecarzy.

Dlaczego wyruszył na szlak?

Uważał ze marnuje się w swojej Wiosce.

Czy jest religijny?

Tak. Sigmar dodaje mu sił.

Kim są jego przyjaciele i wrogowie?

Toważysze są mu najbliźsi, uważa bestie za wrogów.

Czy Bohater ma jakieś ulubione przedmioty?

Tak, Naszyjnik pamiątka po ukochanej.

Czy Bohater komuś służy?

Nie.

Czy kogoś kocha lub nienawidzi?

Jedyną miłościa była ukochana Klara która zgineła z rąk Besti których za to nienawidzi.

Łączna ilość przyznanych PD: 100 - SkerboL
ZoR-G
PostWysłany: Wto 19:32, 19 Gru 2006   Temat postu: Berthold...

Mała wioska rybacka w Ostlandzie, tak tam właśnie się urodziłem i spędziłem szczęśliwe dzieciństwo. U boku kochającej matki Elisy i ojca Otta dorastałem i cieszyłem się życiem, pomagałem ojcu łowić ryby, a matka uczyła mnie robić koszyki, które później sprzedawaliśmy. Nasze życie nie było pełne dostatku, bywały złe chwile, ale po każdej wielkiej burzy nastawały słoneczne i radosne dni. Każdej nocy matka czytała mi opowieści o wielkich bohaterach walczących z przerażającym złem. Z wielkim zainteresowanie słuchałem każdej jej opowieści. Słyszałem o wielkim Sigmarze i o Magnusie którzy odparli najazd sił zła z północy, jednak mnie najbardziej interesowały opowieści o bohaterach imperium, którzy jeździli na wspaniałych rumakach w lśniących zbrojach. Marzyłem żeby kiedyś być jednym z nich.
W wieku 10 lat rodzice zapisali mnie do kościoła Sigmara na nauki. Uczyłem się pilnie i wykonywałem ich polecenia, zawsze po lekcjach wracałem do domu z uśmiechem na ustach i opowiadałem rodzicom czego się nauczyłem. W wieku 15 lat zostałem Akolitą Sigmara i nauczono mnie walczyć. Od razu zauważono ze przychodzi mi to łatwiej niż innym, ale nie zwracałem na to uwagi. Życie biegło mi spokojnie i wesoło do pewnego dnia. Do wioski zawędrowała straż i zaczęła rekrutować mężczyzn na patrole po lasach za zwierzoludźmi. Mój ojciec został rekrutowany. Każdego dnia matka czekała na jego powrót ale on nie wracał, dni mijały a ojca nie było... W końcu otrzymaliśmy jakaś wiadomość, niestety niebyła ona dobra. Ojciec został zabity w jednym z patroli. Ta wiadomość wstrząsnęła matką. Życie zaczęło płatać mi coraz większe figle. Matka stała się ponurym cieniem, osoby którą kiedyś znałem, mnie też śmierć ojca dotknęła, ale nie tak bardzo jak ją. Wkrótce potem zmarła z tęsknoty za ojcem zostawiając mnie samego na świecie. Smutek po stracie rodziców ciążył mi przez kilka miesięcy, izolowałem się od ludzi, opuszczałem zajęcia w świątyni, siedziałem w nocy i patrzyłem w niebo myśląc o rodzicach i szczęściu jakie straciłem. Gdy obrazy z przeszłości ukazywały się przed moimi oczami, po policzku spływały mi łzy smutku. W Zakonie Sigmara nauczyłem się wszystkiego i w pewnym momencie doszedłem do wniosku że się tylko marnuję. Chciałem zostawić wszystko za sobą wiec spakowałem tobołek i uciekłem z wioski. Chciałem pomagać ludziom imperium i sprawić ze będę godny noszenia stroju kapłańskiego.
Po kilku dniach bezsensownej wędrówki, natrafiłem na niewielką grupę ludzi, która podróżowała od jednego miejsca do drugiego, zbierając śmieci i inne rzeczy, dzięki którym mogli przeżyć. Pozwolili się mi do nich przyłączyć. Zacząłem się nimi opiekować i im pomagać, tam też poznałem młodą i uroczą dziewczynę która zwała się Klara. Z każdym dniem zbliżałem się do niej, aż w końcu moje uczucia odezwały się. Zakochałem się. Jeszcze przez kilka tygodni bałem się jej to powiedzieć, aż którejś nocy zdobyłem się na odwagę. Był ciepły wieczór z czystym niebem i gwiazdami, postanowiliśmy że się przejdziemy na polanę obok której rozbiliśmy obóz. Tam wyznałem jej miłość. Ku mojemu zaskoczeniu ona mi też. Nareszcie szczęście zagościło z powrotem w moim sercu. Miałem kobietę, którą kochałem, ale bogowie nie patrzyli na mój los przychylnie. To co się wydarzyło tuż po inwazji Chaosu na ziemie Imperium, przerosło jakiekolwiek przygotowanie, czy to ze strony rodziców czy też ze strony nauk w świątyni Sigmara.

Inwazja chaosu nadciągnęła z północy niosąc śmierć i zniszczenie. Archaon Pan Końca Czasów, Wybraniec Czterech Potęg Północy: Khorna Pana Wojen, Władcy Krwi, Nurgla Pana Zarazy, Władcy Zgnilizny, Slanesha Pana Rozkoszy, Władcy Przyjemności i Tzeentcha Pana Przemian, Władcy Mutacji. Zebrał armie wojowników, mutantów i demonów tak wielką, jak jeszcze nikt nigdy nie widział. Zaatakował szybko i mocno kierując się w samo serce Imperium, do miasta Middenhim. Cały Stary Świat stanął przed obliczem całkowitego zniszczenia. Pan Końca Czasów zebrał wielu czempionów do swojej armii: Croma zdobywcę, który stał się posłańcem Archaona, jak i Kordela Shorgaar, dzierżącego sztandar swego pana. Wielu wystąpiło przeciwko Potędze Końca Czasów jednak nie potrafili się jej przeciwstawić. Praag, niegdyś forteca na której odniósł zwycięstwo Magnus Pobożny, upadła pod siłą armii Archaona. Także Kislev i Erengrad nie potrafiły się oprzeć potędze nadciągającej z północy. W końcu Pan Końca czasów dotarł do swojego celu, Middenhim miasta Białego Wilka. Tutaj Chciał zniszczyć Ogień Urlyka palący się w największej świątyni. Chciał dzięki temu zabić boga i ofiarować jego dusze mrocznym bogom. Jednak imperium miało swoich bohaterów. Valten wybraniec Sigmara noszący znamię swojego boga na klatce piersiowej, dzierżąc młot Sigmara Ghal Maraz stanął naprzeciw najeźdźcy i udało mu się. Archaon został pokonany, jednak jego inwazja zostawiła swoje piętno. Osłabieni ludzie Imperium walczą teraz z niedobitkami Hord Chaosu, które czyhają w lasach napadając na bezbronne osady grabiąc i niszcząc.



Była spokojna noc niedaleko lasu Drakwald spałem spokojnie ze swoją ukochana w namiocie nie zdając sobie sprawy z nadciągającego zagrożenia. To stało się tak szybko, hałas, wrzaski ryki! Wyszliśmy z namiotu i popatrzyliśmy na to co się działo. Moje oczy nie mogły w to uwierzyć. Bestie, zwierzęce pyski, cała chmara, zabijająca każdego, nie oszczędzały nikogo, starzec, kobieta czy dziecko nie miało to dla nich żadnego znaczenia. Ważne dla nich było to żeby nas szybko pozabijać! Co mogłem zrobić? Chwyciłem dłoń Klary i zaczęliśmy uciekać, uciekać w las zostawiając ludzi na łasce zwierzoludzi. Uciekaliśmy, nie patrzyliśmy za siebie. Trzymałem dłoń ukochanej i biegłem. Nie wiem jak długo biegliśmy, ale po pewnym czasie zwalnialiśmy ze zmęczenia. Nagle zobaczyliśmy cztery te kreatury biegnące w nasza stronę. Zaczęliśmy uciekać po chwili zobaczyłem ze Klara biegnie w zupełnie innym kierunku niż ja. Bestie rzuciły się za nią zostawiając mnie. Musiałem jej jakoś pomóc, wiec pobiegłem za nimi. Klara biegła tyle ile miała sił w nogach ale bestie były szybsze jeden z nich dogonił ja i chwycił za włosy. Pociągnął mocno do siebie i powalił na kolana, dziewczyna opierała się ale bezskutecznie, gdy pozostałe bestie dobiegły jeden z nich bez litości chwycił ją za szyje i przebił swoim mieczem, krew zaczęła kapać, wsiąkając w ziemie. Z jej oczu spływały łzy a wzrok stał się pusty i bezradny, bestia odchyliła jej głowę odsłaniając szyję. Nie trzeba było długo czekać aż zęby oprawcy zatopiły się w jej ciele, patrzyłem z przerażeniem w oczach i bezradnością w sercu jak cztery potworne bestie zżerają moją ukochaną, moje nogi sparaliżował strach. Nagle jeden z nich odwrócił się w moja stronę, jego oczy były czarne, pełne żądzy krwi ruszył w moim kierunku, nie mogłem się ruszyć jednak coś mówiło mi „Rusz się… Biegnij…RUSZ SIĘ” poderwałem się do ucieczki, ze łzami w oczach biegłem przez las, czułem oddech potwora na sobie, aż nagle potknąłem się i zacząłem staczać się z urwiska, uderzyłem w coś głową i zemdlałem.

Obudziłem się w ciemnej jaskini, przy palącym się ognisku, zobaczyłem ciemną postać, strach sprawił ze poderwałem się na nogi i oparłem o ścianę jaskini, jednak ów postać była przyjazna przedstawiła się jako Johan, była wędrowcem i znalazła mnie nieprzytomnego niedaleko jego kryjówki. Ukrywaliśmy przez dwa dni potem wyruszyliśmy razem w dalsza podróż. Szedłem za swoim nowym towarzyszem, ze spuszczoną głową, często płakałem nad stratą kolejnej ukochanej osoby jedyne co mi po niej pozostało to wisiorek ofiarowany w którąś noc i wspomnienia, szczęśliwe wspomnienia. Zawiodłem ją nie mogłem jej pomóc, często ogarniała mnie nienawiść do bestii, straciłem przez nich rodzinę, ukochaną zostawili mi wspomnienia i nienawiść. Przez kilka kolejnych budziłem się z płaczem, czułem się znowu sam na świecie. Jednak ciągle żyje i mogę naprawić błędy które popełniłem, pomścić rodziców i swoją ukochaną. Razem z Johanem spotkaliśmy podróżnych z Untergardu zmierzających do Middenheim, dołączyliśmy się do nich co mnie czeka w mieście białego wilka, może w świątyni Sigmara dowiem się jakie jest moje przeznaczenie...

Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group